'Cyrk' to obraz, który rodził się w bólach - w trakcie realizacji spłonęło studio Chaplina, a on sam rozwodził się (kosztownie) z Litą Grey. Mimo to powstał film, którego motorem napędowym są spore pokłady zdrowego humoru. Ze wszystkich pełnometrażowych dzieł Charliego, to wydaje się najbardziej beztroskie i swobodne (choć w zakończeniu pojawia się spora nutka goryczy). Przede wszystkim jednak 'Cyrk' stanowi popis filmowego rzemiosła najwyższej próby. Chaplin potwierdza tu swój twórczy geniusz i wyczucie humoru sytuacyjnego w szeregu fantastycznie zrealizowanych scen (lustra, stół magika, lina i małpy). Wielu krytyków z tego właśnie powodu jego filmem gardzi, zarzucając mu brak głębszych treści, ale jednocześnie zapominają chyba, że to wciąż Chaplin, którego filmowy rodowód jednoznacznie wiąże się ze slapstickiem i zabawianiem publiczności. 'Cyrk' może i faktycznie opowiada "tylko" historię nieszczęśliwej miłości, ale robi to w sposób ujmujący i szalenie zabawny.
do tego trzeba dodac swietan muzyke w nowej wersji filmu, ktora Chaplin skomponowal w 1967. sciezka dzwiekowa jest jedna z najmocniejszych strone filmu i jedna z najlepszych ze wszystkich filmow Chaplina. troche pozno "dokonczyl" swoje dzielo, ale mysle ze musial do tego dojrzec. muzyka, szczegolnie w niemym filmie, jest forma narracji, wiec napewno nie bylby to taki sam film.
Powiem tak, to był najsmutniejszy film Chaplina jaki miałam przyjemność oglądać. Przez drugą połowę filmu sobie powtarzałam "Dobra, będzie dobre zakończenie, nieważne co się teraz dzieje". A tu klops. Jednak nie wszystko można przewidzieć.