co pewnie miało wpływ na sceptyczne opinie krytyków.
Piękny wersal, prawdziwe wnętrza, bez komputerowej grafiki. Brawurowa Maiwenn, genialny Depp z minimalistyczną mimiką jak na króla przystało. Jeden mankament, karykaturalnie do granic infantylizmu przerysowane negatywne postacie, trochę jak z bajki Disneya.
Warto pójść do kina.
Oczywiście, że poprawność polityczna musiała się pojawić. Najprawdopodobniej murzynek, paź Zamora nigdy nie istniał. Nie ma o nim wzmianki w żadnych opracowaniach historycznych.
Prawda jest taka, że madame du Barry mogła przeżyć rewolucję we Francji bo uciekła do Londynu. Ale tam mogła żyć w nędzy gdyż cały majątek zostawiła w Paryżu. No i na swoje nieszczęście wróciła do tego Paryża po majątek, który próbowała stamtąd wywieźć a to się nie spodobało rewolucjonistom. O żadnym Zamorze nie ma wzmianki. A sentencja końcowa filmu, czarnoskóry paź, który mści się za to, że stał się zabawką w rękach arystokratki, która romansując z królem zdradziła swoją klasę społeczną, z której wywodziła. Kompletna bzdura.