Wedlug mnie, tylko dlatego, że akcja obu filmów rozgrywa się w Anglii w podobnych czasach, nie świadczy o tym, że są w tym samym klimacie. Oczywiscie jest jeszcze pare podobnych motywów, ale "Toast" w porównaniu do "Billy Eliot" to całkiem przeciętny film. "Billy Eliot" porywa i wciąga w świat głównego bohatera, czego (jak dla mnie) brakuje w filmie "Toast"
najbardziej mnie to rozbawiło - oglądam sobie zadowolona scenę w której biorą ślub, patrzę, a tam mój uniwersytet! wychodzi na to że brali ślub w muzeum sztuki - barber institute of arts