PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=478112}

Zaginione miasto Z

The Lost City of Z
6,4 21 830
ocen
6,4 10 1 21830
6,2 12
ocen krytyków
Zaginione miasto Z
powrót do forum filmu Zaginione miasto Z

7/10

ocenił(a) film na 7

Jeżeli ktoś szuka pełnego atrakcji przygodowego kina awanturniczego to lepiej niech omija szerokim łukiem nowy film Jamesa Gray’a. „The Lost City of Z” jest tak bardzo niedzisiejsze jak to tylko możliwe. Prawdziwe plenery (ekipa filmowa naprawdę wybrała się do dżungli), niespieszne tempo, surowa forma, brak podśmiechujek, czyste mięcho – czyli długa, żmudna, niebezpieczna wyprawa po nieodkrytych terenach Amazonii, zamieszkiwanej przez niebezpieczne zwierzęta i agresywne prymitywne plemiona, oddające się praktykom kanibalistycznym. Film Gray’a sprawia wrażenie zapomnianej produkcji z lat 70. i kojarzy się nieco z filmem „Aguirre, gniew boży” Wernera Herzoga. Jeżeli tamten przypadł Wam do gustu to zapewne poczujecie się jak w domu.

„The Lost City of Z” opowiada o losach autentycznego brytyjskiego podróżnika, Percy’ego Fawcetta, który na przestrzeni kilku dekad, trzykrotnie zapuszczał się do Amazońskiej dżungli w poszukiwaniu zaginionego miasta, które miałoby stanowić dowód, że amazońskie plemiona, uważane przez Europejczyków i Amerykanów za prymitywnych dzikusów, miały kiedyś rozwiniętą cywilizację, która mogła być nawet starsza od europejskiej i azjatyckiej. Wyśmiewany przez ówczesne elity, niezłomnie dążył do odnalezienia zapomnianego miasta, co byłoby przełomowym odkryciem archeologicznym i pozwoliłoby oczyścić rodowe nazwisko, które zostało zhańbione w przeszłości przez jego ojca. Amazonia stała się życiową obsesją Fawcetta, dla której poświęcił spokojne życie rodzinne, trzykrotnie decydując się na opuszczenie żony i trójki dzieci na wiele lat, żeby zapuszczać się w głąb dżungli, a w międzyczasie zaliczył jeszcze piekło okopów i gazu musztardowego podczas I wojny światowej.

Jest to bardzo interesująca historia, ale zarazem cholernie wymagająca, zwłaszcza przez pierwszą godzinę seansu. Tempo filmu jest powolne, nastrój ponury, a widoki w gruncie rzeczy takie same. Nie pomaga, że nakręcone jest to w sposób stonowany, pozbawiony śladowego nawet efekciarstwa, kadry i praca kamery pełnią rolę informacyjną, nie mają na celu oszołomić i zachwycić widza, a przekazać mu wszystkie potrzebne dane do zrozumienia określonej sytuacji w filmie. W kilku momentach narracja się ożywia (co ciekawe, zazwyczaj ma to miejsce poza dżunglą), a wraz z nią również odbiorca, który budzi się z lekkiego transu w jaki wprowadza go styl w jakim Gray opowiada historię.

„The Lost City of Z” to film, którego najlepiej jest obejrzeć w kinie. Bynajmniej nie dlatego, że jest oszałamiający wizualnie. Po prostu jest to ten rodzaj filmowej podróży, którą ciężko będzie odbyć w domu, gdzie otacza nas zbyt wiele rozpraszaczy uwagi, tym bardziej kuszących, gdy na ekranie niewiele się dzieje. Na sali kinowej jesteśmy skazani na film, siedzimy zanurzeni w ciemnościach, odcięci od bodźców zewnętrznych, więc łatwiej nam poddać się powolnemu nurtowi historii i popłynąć w wyznaczonym kierunku. A warto się temu poddać, by zrozumieć nieco losy bohaterów, to jak kolejne koszmarne wyprawy naznaczały ich do końca życia, a zarazem stawały się jedynym, co było w nim znajome i pewne, tym co kochali i czemu chcieli się poświęcić.

Nie był to łatwy film dla Charliego Hunnama. Bez przesady można powiedzieć, że to była najbardziej wymagająca rola w jego dotychczasowej karierze. Nie oznacza to, że wyszedł z tego starcia w pełni zwycięsko, ale nie poległ w boju, raczej wyszedł z niego nieco poharatany i bardziej doświadczony. Gdy musi epatować charyzmą, czy to w trudnych sytuacjach w dżungli, czy też w starciach z zapatrzoną w siebie brytyjską elitą, wywiązuje się z zadania elegancko. Gorzej, gdy musi wchodzić w interakcje ze swoją filmową rodziną, wtedy bywa już chwilami nierówno, ale tragedii nie ma. Sienna Miller nieco się marnuje w roli porzucanej na całe lata żony, ale gdy reżyser pozwala jej się rozkręcić w niektórych scenach to Hunnam musi się pilnować, żeby nie kulić pod siebie uszu. Pewną niespodzianką jest udział Toma Hollanda, czyli najnowszego Spider-Mana, który w filmie pojawia się dość późno, ale zdecydowanie zaznacza swoją obecność.

I jeszcze jest ON. Znaczy się Robert Pattinson, który od czasu zakończenia przygody z nieszczęsnym „Zmierzchem” zaliczył występy u boku wielu znakomitych kolegów i koleżanek po fachu, zazwyczaj dbając o to, żeby nie wchodzić im zbytnio w drogę, a zarazem za bardzo nie odstawać od nich aktorsko. W „The Lost City of Z” musi głównie partnerować Hunnamowi, który sam nie jest wybitnym aktorem, więc Robert wychodzi z tego obronną ręką, ale też nie zaznacza jakoś specjalnie swojej osoby. Zazwyczaj po prostu zanika w granej postaci, skrywając się pod bujną brodą i okularami na nosie, które stają się najważniejszymi elementami jego roli.

Film nie ogląda się łatwo, ciężko się o nim również pisze, bo łatwo zrobić krzywdę dobrej produkcji, odstraszając od niej odbiorców, ale zarazem należy pamiętać o tym, że nie jest to film dla każdego i nie będzie dobrym pomysłem zwabianie na niego publiczności żądnej historii wypełnionej atrakcjami oraz wartką fabułą. „The Lost City of Z” bywa męczące, problem w tym, że takie właśnie (chyba) miało być. Gdy wszystkie elementy wskakują już na swoje miejsce, jest to zrozumiałe dla widza, który cieszy się, że poznał interesującą historię niebanalnego człowieka i miał okazję zaznać namiastki niełatwej podróży w głąb Amazonii.


https://kinofilizm.blogspot.co.uk/2017/04/the-lost-city-of-z-recenzja.html

Więcej recenzji i innych materiałów o kinie:
https://www.facebook.com/blog.kinofilia/

T-Durden

Gdzie obejrzałeś film? Widziałam zwiastun, zainteresował mnie. Twój wpis również jest ciekawy, już wiem czego się spodziewać :) Nie znalazłam natomiast żadnej informacji o premierze w Polsce, a przecież już zaraz film wchodzi do kin w Europie.

ocenił(a) film na 7
MonikaChavez

W UK. W Polsce na razie będzie można obejrzeć niestety tylko na festiwalu Off Camera, bo nie ma żadnego info o normalnej kinowej dystrybucji.

użytkownik usunięty
MonikaChavez

można już zalukać, ale w wersji oryginalnej.

ocenił(a) film na 5
T-Durden

"Jeżeli ktoś szuka pełnego atrakcji przygodowego kina awanturniczego to lepiej niech omija szerokim łukiem KINO Jamesa Gray’a." - tak będzie trafniej. Gość od początku kariery kręci ciężkie autorskie kino psychologiczne, więc chyba nikt nie oczekuje, że zrobi nagle przygodową papkę i miejsce akcji nic tu nie zmienia.

GhostFace

Co nie zmienia faktu, że film wieje nudą. Nie pomaga tu nawet gra aktorska i ciekawa obsada. Historia raczej do opowiedzenia przy kawie jak materiał na ciekawy film. Facet był, miał marzenia i tyle go widzieli, dla mnie to za mało.

ocenił(a) film na 4
Ybor

Zgadzam się całkowicie, dziwne drętwe dialogi, jakieś takie urywane jak i akcja filmu. Zdjęcia ciekawsze na National Geografic czy Discovery, a mogło być całkiem fajnie...

ocenił(a) film na 7
GhostFace

"Ciężkie autorskie kino psychologiczne" i to jeszcze z akcją umieszczona w dżungli? Namawiać mnie na taki film, to jak namawiać Polaka na butelkę wódki :)

Sony_West

czyli = namawiać Cię na taki film to jak namawiać Cię na butelkę wódki?

T-Durden

Chciałbym zapytać czy zakończenie filmu jest oczekiwane czy będzie niespodzianka?

ocenił(a) film na 6
Elf_Noldor

Nie jest niespodzianką, wystarczy przeczytać notkę biograficzną głównego bohatera na wikipedii.

ocenił(a) film na 9
T-Durden

Miałem tworzyć nowy temat, ale znakomicie to ująłeś, więc się tylko podpiszę. Z zaznaczeniem jednak, że ja np. nie miałem problemu z odbiorem pierwszej połowy. Może jedynie pierwszego kwadransa, ale gdy już wyruszyli w drogę i postawili nogę w dżungli to ja byłem zauroczony do samego końca. Jedyny mankament mam do zbyt szybkich przeskoków w czasie, odnosiłem wrażenie, że gdzieś za tym filmem kryje się wersja reżyserska, która trwa gdzieś blisko 5h. Oglądałbym z wielką chęcią, gdyby taka istniała.

Moim zdaniem to najlepszy film przygodowy XXI w. Niespotykana jak na dzisiejsze czasy, zwłaszcza w tym gatunku, niespieszna narracja. Dziękujmy za Jamesa Graya, który pozwolił nam cofnąć się w czasie. Faktycznie, ta próba ma wiele punktów wspólnych z "Aguirre" Herzoga.

Pauleta

mnie takze nudziły pierwsze 15 minut a po tych 15 minutach cud malina Film normalne Cudo

ocenił(a) film na 5
Pauleta

Szkoda tylko, że kręcony laciem...

ocenił(a) film na 5
Pauleta

"Najlepszy film przygodowy XXI wieku" - człowieku, co Ty bierzesz?

ocenił(a) film na 9
berni_

Podaj lepsze, a nie się dziwisz.

Pauleta

Dla mnie ''Zjawa'' pod względem aktorskim jak i historii - Chociaż rozumiem że są różne gusta i guściki :)

ocenił(a) film na 7
T-Durden

Ło matko, ale się rozpisałeś... Ale jak zwykle z sensem, i z większością opinii się zgadzam. Dodam tylko że spodziewałem się że w filmie będzie dominowało XIX-wieczne podejście do natury, miejscowej ludności oraz ogólnie terytorium Amazonii jako czegoś co należy skolonizować, podbić, "ucywilizować" na siłę oraz zchrystianizować... Na szczęście autorzy tego uniknęli. Nieco za to raziło mnie i śmieszyło to jak słabo uczestnicy ekspedycji byli przygotowani do podróży pod względem umiejętności survivalowych . Żeby pływać po rzece rojącej się od ryb i umierać z głodu, toż to ręce opadają... W krainie gdzie każde dziecko jest w stanie w krótkim czasie nałowić piranii na kolację...

jjarek_filmweb

Jjarek To był rok 1906 roku więc chyba nie wiedzieli co to jest Survival, dopiero od ostatnich kilku lat bardzo podniosła się popularność Survivalu itd. A po za tym nie znali dobrze tamtych terenów i nie wiedzieli np, ze tam są piranie i nie wiedzieli gdzie szukać jedzenia to w końcu był dla nich Nowy Świat pierwszy raz Biały człowiek dotarł tak głęboko w dzungle

ocenił(a) film na 7
Adi323_filmweb

Ale pochodzili z Wielkiej Brytanii, która z racji posiadanych kolonii wykształciła rzesze zaprawionych w boju żołnierzy i różnej maści odkrywców...Radzili sobie w Afryce, Indiach, podbili pół świata. Poza tym prozaiczna sprawa jaką jest wędkarstwo, w Anglii została przekształcona w dyscyplinę sportu, a sprzęt wędkarski z GB był najnowocześniejszy w Europie. Wystarczyło się dokształcić przed wyprawą. Uważam że się nie przygotowali jak należy, a w kolejnych wyprawach (przynajmniej tak wnioskuję z filmu) również bardziej liczyli na zapasy niż własne umiejętności. Ciekawe co powiedziałby Bear Grylls...;-)

jjarek_filmweb

tez to zauwazyłem bardziej dbali o zapasy niz samodzielne szukanie jedzenia, z jednej strony ich rozumiem bo jak ja bym 1 raz trafił do Amazonii to ja bym nie wiedział gdzie szukać i co jeść no oprócz tych robaków z drzew xD

jjarek_filmweb

Właśnie dlatego, że mieli kolonie wiedzieli, że nie należy jeść tego, co znajdą w drodze :-) Bez znajomości tamtejszych roślin trudno uniknąć pożywienia niejadalnego czy wręcz trującego (nawet jeśli miejscowi je przyswajają...).

ocenił(a) film na 7
ACCb

Słuszna uwaga. Główny bohater w filmie wspomina o trudach podróżowania, biegunkach i wymiotowaniu krwią.

T-Durden

Jak zaczęłam oglądać film, nie wiedziałam, że jest on biograficzny i ciągle miałam nadzieję na happy ending :) Ale mimo wszystko film interesujący, lubię takie kino. Niespieszne, świetna gra aktorska, fajne i niewymuszone dialogi.

ocenił(a) film na 7
sandra_endoor

Ogólnie cały film jest dobry i spotyka się z dobrą opinią.
http://maritra.pl/2017/07/zaginione-miasto-z-2016.html
A czy skończył się on z happy endingiem to trudno powiedzieć :)

ocenił(a) film na 7
T-Durden

Wspaniały opis. Dziękuje!

ocenił(a) film na 8
T-Durden

Czytałam książkę, już jakiś czas temu i właściwie byłam zaskoczona, że ktoś się pokusił o jej sfilmowanie. Wiedziałam też jak to się skończy. Ciekawa byłam jak to wyjdzie. Mnie się ten niespieszny tryb narracji bardzo podobał. Ale ja jestem "niedziesiejsza", jak to raczyłeś ująć. A podśmiechujki są, ale dość brytyjskie w stylu, więc dla nas albo wcale, albo mało zabawne. Nie wiem czy wiesz, ale postać Percivalla Fawcetta była pierwowzorem Indiany Jonesa. I może to moja nadinterpretacja, może złudzenie, ale Siena Miller jest w tym filmie podobna do Karen Allen, czyli Marion Ravenwood z "Poszukiwaczy zaginionej Arki".

ocenił(a) film na 7
szkockakrata

Przyznam szczerze, iż w trakcie oglądania wielokrotnie przychodził mi do głowy właśnie obraz Indiany. Ja również należę do - jak to określasz - "niedzisiejszych" i film mi się bardzo podobał - to zupełnie inne kino niż wszechobecne komercyjne produkcje z ogromnym zastrzykiem adrenaliny. Książki nie czytałem i przyznam liczyłem na inne zakończenie, ale to zaprezentowane w filmie było bardzo dobre i mnie osobiście satysfakcjonujące.

ocenił(a) film na 8
hatori_hanzo

David Grann "Zaginione miasto Z. Amazońska wyprawa tropem zabójczej obsesji" - tak brzmi pełny tytuł. Książka swojego czasu była w Polsce dość popularna - ukazała się w 2010 roku. Pamiętam, że kilkoro znajomych dostało ją ode mnie w prezencie. Jest napisana dość autoironicznym stylem, bo autorowi-dziennikarzowi, raczej daleko do naszego Cejrowskiego, czego jest świadomy i nawet nie próbuje dorównać dziennikarzom-podróżnikom. To jest ten aspekt, którego w filmie nie ujęto: współczesny człowiek kontra historia vs. dżungla.

ocenił(a) film na 7
szkockakrata

Serdecznie dziękuję za informację. Może dane mi będzie jeszcze przeczytać tę książkę.

ocenił(a) film na 8
hatori_hanzo

Można ją jeszcze znaleźć w postaci ebooka.

ocenił(a) film na 5
szkockakrata

Przepraszam bardzo ale pozwolę się sobie nie zgodzić :) postać indiany jonesa nigdy nie szukała kłopotów, to raczej kłopoty znajdowały jego ;)
książki nie czytałem ale wg filmu można odnieść wrażenie że Fawcett to był bogaty snob , karierowicz goniący za jakimiś urojonymi marzeniami i medalami ,kosztem rodziny , potrafiący nawet życie syna poświęcić. Ogólnie jak dla mnie nie budzący sympatii koleś.....Może w książce zostało to jakoś lepiej uzasadnione ale dla tych co tylko oglądali film tak to właśnie wygląda.bez zbędnych refleksji

T-Durden

Hmm a mnie czegoś jednak brakowało. Czytałam książkę jakiś czas temu i ucieszyłam się ze pojawił się film. Pamiętam, że książka zrobiła na mnie wrażenie, historia była bardzo ciekawa. W filmie wg mnie zabrakło pokazania trudów podróży w taki sposób żeby to naprawdę odczuć. Było zaznaczone ze chorują, głoduja itd ale jakoś tak zbyt pobieżnie. Bez emocji. Tak samo nie czulam do konca tej wielkiej rzadzy i obsesji jaka mial Fawcett. Ale być może to tylko moje odczucie bo znałam treść. Teraz kiedy o tym myślę i przypominam sobie film, to przyznaje ze to wszystko sie pojawiło. Ale ja tego nie czułam ;)

ocenił(a) film na 5
T-Durden

Mnie ciekawi tylko jedno, mianowicie jak można płynąć w góre rzeki do źródła na tratwie bez wioseł i silnika ?? , a przynajmniej niczego takiego w filmie nie widać ???

ocenił(a) film na 5
ROBERTHUNT

Też mnie to zastanawia. Jak można płynąć w górę rzeki na tratwie i to płynąć z prądem tej rzeki? Gdzie jest koń na tej tratwie, którego rzekomo później oddali rannemu Murray'owi, jako ostatniego konia, żeby miał szansę na powrót do cywilizacji? Trzy wyprawy kilkuletnie i żadnej wiedzy na temat fauny i flory? Za każdym razem jadłospis bazujący jedynie na zapasach żywności tachanych razem ze sobą. Jakoś to wszystko mało wiarygodne i mimo, że klimat da się lubić, to film jest jednak ciężki w odbiorze. Odnosi się wrażenie, że twórcy traktują widza zupełnie niepoważnie.

ocenił(a) film na 8
T-Durden

Gdzie znalazłeś salę kinową bez 'rozpraszaczy uwagi' i z 'odcięciem od bodźców zewnętrznych'? Bo ja to chyba musiałbym wykupić całą salę dla siebie. Inaczej 'rozpraszaczy' będzie dziesiątki.

ocenił(a) film na 8
T-Durden

Świetna recenzja. Muszę koniecznie zobaczyć ten film

ocenił(a) film na 6
T-Durden

Notka biograficzna nie wyszła za dobrze, wystarczy wspomnieć, że Fawcett nie trzy razy zapuszczał się do Amazonii, lecz siedem. Taki drobiażdżek, w tym filmie jest ich sporo. Filmy biograficzne czy historyczne z lat 70. były jednak bardziej wierne faktom.

ocenił(a) film na 8
T-Durden

Zgadzam się w całej rozciągłości. Włączyłem film i przez cały seans byłem pewien, że to produkcja z lat 90, a tymczasem dopiero tutaj z niedowierzaniem zobaczyłem rok produkcji i jeszcze, że ten brodaty to Pattison- cały film mi go przypominał, ale sądziłem, że to tylko przypadkowe podobieństwo.

T-Durden

To fakt, dokladnie takiego filmu szukałem. Przygodowy film bez zbędnego efekciarstwa i zalatujący klimatem filmow z lat 90tych. Nie ukrywam, że odpocząłem i poczułem klimat... Bardzo polecam...

ocenił(a) film na 7
T-Durden

Dobry wpis pełen przemyśleń na temat filmu i trafnych uwag. Słusznie, to film specyficzny i mocno niedzisiejszy, nieodpowiedni dla widza szukającego łatwej rozrywki. Nie każdy też doceni ten oszczędny sposób narracji. Ponury nastrój udzielający się z ekranu może co niektórych odpychać. Trzeba przyznać że reżyser miał konkretny pomysł na ten film i go konsekwentnie zrealizował. Powstał film niełatwy w obiorze i zmuszający do myślenia po seansie.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones